Witajcie :)
Dawno mnie nie było, oj daaaawno... Braki czasu odbiły się na kosmetycznym blogowaniu - częściej mogliście mnie znaleźć na blogu parentingowym, tam łączę spędzanie wolnego czasu (jaki mi zostaje po pracy) z czasem spędzonym rodzinnie, z moimi córeczkami... a to dla mnie priorytet. Nie łatwo jest pracować 6 dni w tygodniu, wracać do domu po 18.00 i znaleźć czas na pisanie.
Ale odwiedzający blog ciągle są, a na facebooku przybywa lubisiów za co dziękuję. Dziękuję też tym, którzy rozsiewają moje wątpilowości, motywując do działania. Wpisy będą się pojawiać w miarę moich możliwości, może nie często, ale będą.
Długie jesienne wieczory sprzyjają blogowaniu zwłaszcza w towarzystwie kominka ;)
Dziś mam dla Was recenzję wosku Yankee Candle - WILD FIG
Na goodies.pl znajdziecie go za 7 zł.
Wosk zamknięty w postaci standardowej tarteletki zachęcał opisem.
Z pozoru niewinna tarteletka, która w swoim ciemnofioletowym wnętrzu skrywa wszystko to, co kojarzy się z idealnymi wakacjami. W wosku Wild Fig znajdziemy ciepło południowych promieni słońca i odrobinę orzeźwiającego wiatru, który niesie ze sobą słodkie, owocowe, figowe nuty. Jest tu też wspomnienie błogiej sjesty i smak towarzyszącego idealnemu odpoczynkowi wina i domowej konfitury. Bo wosk Wild Fig to prawdziwa eksplozja pozytywnych skojarzeń i wyjątkowy sposób na to, by wspomnienie letnich wojaży przywołać na nowo i w najbardziej rzeczywisty sposób otulić się aromatem, który przynosi błogie ukojenie i wprowadza pod domowe strzechy odrobinę tropikalnego klimatu. Idealny poprawiacz humoru, który sprawdzi się podczas coraz dłuższych, jesiennych wieczorów i smakowita delicja dla wszystkich fanów figowej słodyczy podanej na sto różnych sposobów.
Figi pachną słodko, ale czy aż tak?
Zapach jest bardzo słodki, lekko mdlący, po pewnym czasie jednak jakby się rozpływa w powietrzu, stając się znośny, a wręcz przyjemny, dające poczucie ciepła. Na pewno nie jest to zapach, dla osób, które nie przepadają za słodkimi zapachami. Nie polecam go także do małych pokoi. U mnie zapalony na korytarzu unosi się w całym domu. Mąż gdy tylko wszedł po pracy do domu już w progu zapytał co tak pachnie.
Całkiem przyjemny zapach, ale chyba znajdę tej jesieni inny, bardziej mi odpowiadający wosk.
Czyli do moich małych pokoików raczej się nie nada :(
OdpowiedzUsuńmyślę, że byłby za mdły :)
OdpowiedzUsuńchyba za mdły byłby dla mnie
OdpowiedzUsuńoj nie dla mnie jak mdlący;(
OdpowiedzUsuńJa mam duży dom więc pewnie ten zapach delikatnie by pachniał :-)
OdpowiedzUsuńMam go, zapach jest ładny, ale bardzo mocny. Dlatego w małych pomieszczeniach polecam wrzucać malutki kawałek wosku do kominka wtedy zapach jest delikatniejszy :D
OdpowiedzUsuńChyba dla mnie za mocny...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia ) klimatyczne pod świecę :)
OdpowiedzUsuńLubię słodkie zapachy... ale mam malutkie mieszkanko... :o(
OdpowiedzUsuńMoże w dużym pomieszczeniu, ale w małym mieszkaniu bylabym sie go odpalić.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam słodkie zapachy więc to chyba coś dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńJa jednak wolę coś bardziej orzeźwiającego :)
OdpowiedzUsuńmam te świeczki ! myślałam żeby wykorzystać je do stroika świątecznego. Myślisz,że będą pasowały czy lepiej nie łączyć ich z białą gwiazdą betlejemską ?
OdpowiedzUsuńŚwiece zimą to jest to, szczególnie jak pięknie pachną cynamonem albo goździkami. A co do poinsecji to widziałam fajny konkurs z nią na stronie jednej z blogerek: http://www.twojediy.pl/dekoracja-gwiazdy-betlejemskiej-akcja-blogi-rozkwitna-poinsecja/ Dla blogerów jak znalazł bo nagrodami są wejściówki na Blogowiligię :)
OdpowiedzUsuń