czwartek, 24 lipca 2014

Carmex-owa rodzinka

Hej :)

Nie cierpię spierzchniętych ust - już bardzo dawno temu zwabiona obietnicą ulgi zakupiłam swój pierwszy Carmex - i .......... przepadłam.
Dziś będzie o rodzince Carmexów :)

Wszystkie łączy wspólna historia - we wczesnych latach 30-tych dwudziestego wieku Alfred  Woelbing wynalazł balsam do ust, który miał mu pomóc walczyć ze spierzchniętymi ustami. Rodzina Woelbing do dziś zajmuje się produkcją jednego z najbardziej znanych na świecie balsamów do ust :) 
Łączy je też podobna szata graficzna - żółta z czerwonymi napisami - rzucają się w oczy. W ofercie znajdziemy balsam w sztyfcie, w tubce oraz w słoiczku. 

Od pierwszego użycia bardzo szybko się uzależniłam, a Carmexy znajdują się u mnie w różnych dziwnych miejscach, tak by zawsze były pod ręką :) Te w tubce i sztyfcie noszę w torebce i zostawiam w samochodzie. Ale to balsam w słoiczku zajmuje honorowe miejsce u mnie w domu i po niego najczęściej sięgam. I o nim dzisiaj będzie.
Cena zakupu to około 9 zł.
Na ustach jest przeźroczysty.

Zamknięty w plastikowym malutkim słoiczku z metalową zakrętką. Konsystencja przypominająca wazelinę o charakterystycznym mentolowym zapachu. Po nałożeniu na usta czuć lekkie mrowienie / szczypanie - podobne do tego jak nałożymy powiększające usta błyszczyki. Wiem, że jest wiele przeciwników - ja jednak lubię to uczucie. Stosuję go również pod pomadki. 

Usta przy regularnym stosowaniu Carmex-ów są nawilżone, miękkie, nie pojawiają się pęknięcia - zapomniałam co to spierzchnięcie. I nie pojawia się na nich opryszczka, a była moją zmorą :)

Lubię je, no lubię i to bardzo :)

A Wy? Daliście się ponieść Carmexowej obsesji czy omijacie je z daleka?

31 komentarzy :

  1. Miałam aby raz, wersję wiśniową tak się zraziłam, że więcej nie kupię ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszke, troszkę zaczynam się wciągać! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też jestem zwolenniczą Carmex'a, ale tego w słoiczku, nie lubię tych w tubkach, słoiczek mam zawsze i uważam go za zdecydowany must have w każdej sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedługo zamierzam go kupić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam wersję wiśniową w tubce ale nie zachwycił mnie, z przesuszonymi ustami sobie sam nie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak je zobaczyłam pierwszy raz w drogerii, od razu na myśl mi przyszedł ...klej, sugerując się opakowaniem :)
    Długo szukałam odpowiedniego balsamu do ust. I w końcu po dłuuuugim czasie kupiłam i uzależniłam się już pierwszego dnia. Ahhh... wspaniały, zamierzam kupić następne. Od razu jak powiedziałam mamie, kupiła, lecz wersje z kolorkiem pink

    OdpowiedzUsuń
  7. ja lubię carmexy własnie dzięki temu mrowieniu :) mój brat też się od nich uzależnił po pierwszym użyciu, a on raczej nie lubi mazideł :)

    OdpowiedzUsuń
  8. miałam kiedyś w tubce i nie zachwycił mnie za bardzo :(
    ale muszę wypróbować ten w słoiczku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam szczerze że nie miałam nic z carmexa muszę to zmienić:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam ale jeszcze nie wypróbowałam :]

    OdpowiedzUsuń
  11. miałam w tubce i w słoiczku, lubię go ale jak dla mnie cudów nie działa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam wiśniowego w tubce i całkiem całkiem go lubie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Omijam, właśnie przez to mrowienie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie kończę w słoiczku i bardzo go lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  15. hahaha... a ja dziś pisalam o wazelinie do ust tylko od Flos- Lek ;)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurcze muszę zrobić tak jak Ty :p na razie mam tylko słoik otwarty , ale pochowam do rożnych miejsc bo czasem zapominam i mi go brakuje :p

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie miałam jeszcze żadnego carmexa. ; D

    OdpowiedzUsuń
  18. Miałam wersje w słoiczku i na początku nie było złe pózniej usta były poprostu przesuszone

    OdpowiedzUsuń
  19. ja miałam wszystkie rodzaje -bardzo go lubie

    OdpowiedzUsuń
  20. ja miałam raz Carmexa ale jakoś mnie nie uwiódł :P

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie balsam zamiast nawilżyć usta to je wysuszył:(

    OdpowiedzUsuń
  22. nie miałam jeszcze, ale się czaje na nie :) na zimne na pewno znajda się w mojej torebce ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. mam go w zapasach i miałam kiedyś i znalazłam odpowiedników: w sztyfcie lovely, a w słoiczku einstein lip therapy : )

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie miałam okazji ich wypróbować ale wersja w słoiczku jest rozwiązaniem dla mężczyzn, którzy nie dotkną pomadki do ust :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten wiśniowy kupiłam córce ale nic nie narzeka i widzę że tubka dość wymęczona i prawie zużyta więc chyba spełnia jej oczekiwanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  26. miałam tylko klasyczną wersję w sztyfcie i była całkiem fajna :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo lubię CARMEX - szczególnie wersję tradycyjną w sztyfcie :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 w kuferku , Blogger