Jak już wiecie kosmetyki Eveline darzę sympatią i z chęcią po nie sięgam. Nic więc dziwnego, że mając za sobą przyjemne doświadczenia z serum modelującym z tej firmy zaczęłam testować nowość - czyli termoaktywne serum wyszczuplające Slim Extreme 4D.
Serum zamknięte w pojemnej (250 ml) miękkiej tubie z zamknięciem na klik. Bardzo lubię tego rodzaju opakowania - są wygodne w użyciu i tubkę można postawić "na głowie" gdy produkt się nam zaczyna kończyć.
Szata graficzna w odcieniach pomarańczy - przywodzi na myśl ciepło. I tak jest bo serum daje efekt rozgrzewający. Na tubce widzimy też kroplę - jest to kropla oleju arganowego, który znajduje się również w składzie.
Tubka jest zapełniona drobnym druczkiem i zawiera multum informacji i obietnic producenta, które skracają się do efektu 4D: rzeźbi i modeluje sylwetkę, skutecznie redukuje sylwetkę, wyraźnie wygładza skórę oraz działa do 48h.
Producent zaleca stosowanie 2 razy dziennie, pierwsze efekty mają być widoczne po 3-4 tygodniach regularnego stosowania. Przyznaję się bez bicia, że produkt stosowałam tylko wieczorem, ale przez okres 1,5 m-ca, na uda i brzuch.
Kosmetyk ma konsystencję podobną do balsamu, kolor kremowy - gdy go rozsmarujemy to na skórze widoczne są drobinki 24 karatowego złota. Próbowałam uchwycić to na zdjęciach, ale musicie mi uwierzyć, ze skóra ślicznie się mieni.
Najważniejsze jest działanie. Nie oczekuję od takich produktów cudów, zwłaszcza, że nie stosuję się stricte do zaleceń producenta. Nie mam też jakiś wielkich cellulitowych problemów. Na brzuch nakładałam produkt z czystej przyjemności.
No tak... zaraz po nałożeniu kosmetyk zaczyna silnie rozgrzewać. Po pierwszej aplikacji byłam szczerze zadziwiona i przerażona, bo miałam wrażenie, że kosmetyk pali . Szybko jednak się przyzwyczaiłam, i powiększyłam miejsca, na które aplikowałam produkt. Przyjemne ciepło utrzymuje się na skórze około 35 minut.
Skóra stała się wyraźnie bardziej gładka, cellulit wyraźnie się zmniejszył, wyraźnie poprawiła się jędrność skóry. Nie wiem czy kosmetyk działa przez 48 godzin, bo aplikuję go ponownie po 24 ;)
Bardzo polubiłam to serum Eveline, a jak się zrobi ciepło to wrócę do jego chłodzącego brata ;)
Znacie? Lubicie? a może efekt termoaktywny jest dla Was za mocny?
:) Ja miałam termoaktywny ten czerwony to to samo???/ lubiłam to uczucie palenia...
OdpowiedzUsuńja uwilebiam w każdym ich kosmetyku to uczucie palenia <3 i jestem wierna im od paru lat !
OdpowiedzUsuńMam je i jest bardzo fajne... :) Co prawda, nie wierzę w jakieś wyszczuplanie czy coś, ale fajnie rozgrzewa i dobrze nawilża, także na mroźne wieczory w sam raz. ;)
OdpowiedzUsuńteż go stosuję i bardzo przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńMam ten balsam, czeka w kolejce do przetestowania. W sumie nie lubię Eveline, ale lubię rozgrzewające kosmetyki. Zobaczymy, może mi przypadnie do gustu :D
OdpowiedzUsuńTo ciepło mnie kusi, tylko że nie mogę się przekonać do smarowania ciała :-p
OdpowiedzUsuńUwielbiam sera Eveline. W połączeniu z ćwiczeniami dają powalające efekty :)
OdpowiedzUsuńnie znam, ale czytałam recenzje u innych blogerek
OdpowiedzUsuńmam stosuję i zobaczymy czy ze mną da rade ;)
OdpowiedzUsuńmam go i bardzo lubię
OdpowiedzUsuńspróbowałam na dłoni i dobrze,że tylko na dłoni bo później miałam czerwoną, wyskoczyły mi krosty i swędziało jak fiks
OdpowiedzUsuńkurcze Aga, Ty to masz faktycznie problem z tymi reakcjami alergicznymi, na opakowaniu jest informacja, że osoby o skórze wrażliwej nie powinny go stosować.
UsuńMiałam kiedyś taki rozgrzewający balsam z Eveline i oddałam go siostrze, bo jak dla mnie za bardzo rozgrzewał. Pewnie gdybym była na Antarktydzie, to bym się nim z miłą chęcią smarowała:)
OdpowiedzUsuńwłaśnie ostatnio się nad nim zastanawiałam, ale czekalam na jakąs opinie na jego temat. czuje sie skuszona!
OdpowiedzUsuń:) chyba lubię kusić ;)
UsuńWow faktycznie zmniejszyła się pomarańczowa skórka ? ;-D hmmm ciekawy jest ten produkt !!!
OdpowiedzUsuńChyba mnie do niego namówiłaś swoją recenzją < 3
zmniejszyła owszem, ale nie zlikwidowała - ale jak zaznaczyłam w recenzji nie stosuję go 2 razy dziennie, a raz ;)
UsuńMoże i kiedyś, kiedyś przetestuję...
OdpowiedzUsuń